Posted in ,

Ruch lekiem na niechciejstwo?

wtorek, 3 lipca 2012 13:16

Ten post będzie dość ryzykowny, jako że zamierzam wysnuć ogólną teorię na podstawie jednostkowego (a konkretniej - własnego) doświadczenia. Mam świadomość niewielkiej, jeśli nie żadnej, wartości merytorycznej tak poczynionych badań, ale co tam. I tak mam zamiar podzielić się tą refleksją, coby do niej wracać w chwili zwątpienia i może nawet zmotywować innych. Refleksja brzmi następująco:

NIC ci się nie chce? Leżysz i masz dość życia? Sterta niepozałatwianych spraw runęła i przygniotła cię swoim ciężarem? Podnieś tyłek, poćwicz, a wszystko jakoś ruszy do przodu.


Trzy razy w ciągu czterech lat miałam okresy niechęci do:
  • ludzi
  • światła
  • otwartej przestrzeni
  • jakichkolwiek obowiązków
i nie wynikało to z głębszych problemów życiowych, raczej z sytuacji, w której się znalazłam i nie wiedziałam co z nią zrobić. Za pierwszym razem wylądowałam w obcym kraju i nie potrafiłam się odnaleźć, za drugim - dostałam dyplom magistra i nie wiedziałam co z nim zrobić. Za trzecim - osiągnęłam większość celów i nie umiałam wyznaczyć sobie kolejnych. Każda z tych sytuacji generowała we mnie stan PMSu do potęgi entej. Łatwo sobie wyobrazić, że raczej nie dostarczałam otoczeniu przyjemnych bodźców emocjonalnych i intelektualnych.

Teraz, kiedy patrzę z perspektywy lat na to, co było zapalnikiem zmian, mogę zauważyć, że za każdym razem zaczynały się one od jakiejś formy fizycznej aktywności. Brzmi banalnie. Powinnam raczej napisać o przyjaciołach, wyjazdach, inspirujących spotkaniach... ale kurczę, z tego co sobie przypominam, chodziło o fakt, że zebrałam się z grajdołka i poszłam na basen. Albo na taniec. Gdy wracałam do domu, poziom endorfin podskakiwał do poziomu, w którym byłam w stanie coś porobić: pouczyć się do egzaminu, wysłać kilka cv, zadzwonić do przyjaciółki i umówić się na kawę. Uprawianie sportu sprawiło, że wykreował się w mojej głowie obraz mnie samej, jako osoby aktywnej. W głowie pojawiała się myśl skoro jeden punkt programu wypełniłam, to może i drugi uda się zrobić? I tak to jakoś szło.


Jak pisałam w poprzedniej notce, nie jestem typem sportsmenki, co oznacza, że ruszenie tyłka na basen wiązało się każdorazowo z gwałtowną walką z samą sobą. Oto co mi pomagało:

  • Umówienie się z koleżanką. Najlepiej mieszkającą blisko, niekoniecznie dobrze znaną. Im mniej jesteśmy zaprzyjaźnieni z koleżanką, tym głupiej będzie nam odwoływać spotkanie.
  • Przygotowanie sobie rzeczy wcześniej. Niech leżą i stanowią wyrzut sumienia.
  • Wybranie sportu, który wymaga najmniej zachodu i jest najtańszy. To nie ma być wielka wyprawa, kolejny wyrzut sumienia. To ma się dziać niejako przy okazji.
  • Zaplanowanie wszystko z głową i tak, by sport nie kolidował z innymi ważnymi rzeczami. W przeciwnym razie łatwo się zniechęcić.
  • Bycie wytrwałym. Efekty (w postaci zwiększonej chęci do życia) nie pojawiają się od razu, ale mimo to w miarę szybko (szybciej niż płaski brzuch i wyrzeźbiona talia...;).
Odpowiadając więc na pytanie zawarte w tytule, stwierdzam, że owszem, ruch jest lekiem na niechciejstwo. Poskutkowało przynajmniej w jednym wypadku - moim. :) Ale wierzę, że może poskutkować i u innych. :)

Comments

happiness

Wydaje mi się, że masz rację, tzn. ja też doszłam do podobnych wniosków :). Ważne żeby zrobić pierwszy krok, ruszyć się, a później już jakoś pójdzie. Ruch dodatkowo dodaje energii i od razu chce się żyć.

MaszWyzwanie

Dziękuję Ci za ten wpis :) bardzo miło się czyta :) ja jakoś w ostatnich dniach ze względu na pogodę jakoś specjalnie się nie wysilam bo mi się nie chce no i poziom energii automatycznie jest niższy... bo jak jest to 30 czy więcej stopni to czasem cięzko sie zebrać :) musze zacząć nadrabiać to wieczorami, gdy jest juz chlodniej :)

Sana

happiness - dodaje energii, bo się endorfiny wydzielają :D Naukowo dowiedzione! ;)

MaszWyzwanie - wczoraj byłam na zajęciach: spokojna muzyka, nauka oddychania, klimatyzacja (to ważne!), poczułam się od razu 100 razy bardziej odstresowana, niż gdybym ten czas spędziła w dusznym domu.
Basen to też dobry pomysł na upały. :)

Armalkolit

Jak na razie Twoje wnioski wysnute na podstawie jednego doświadczenia się sprawdzają! ;) Ludzie chyba czasami nie doceniają tego jak ciało i aktywność fizyczna mogą wpłynąć na całe życie! A coś na pewno w tym jest. Pozdrawiam!

samuelfabbri

Подгрычи на ододгры - titanium tv
Подгрычи graphite titanium babyliss pro на ододгрычи на ододгрычи babyliss pro titanium hair dryer на ододгрычи на columbia titanium pants ододгрычи titanium camping cookware на ододгрычи titanium bolt

Leave Comment

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...